Fidel Castro, który własnie skończył 88 lat niestety nie trafi na salę sądową i nie będzie się mógł tam popisywać swoją retoryką. Wygląda na to, że umknie ludzkiej sprawiedliwości. Stanie jedynie przed Sądem Ostatecznym a ten jak to słusznie zauważył Franz Kafka jest sądem doraźnym i nie przewiduje mów obrończych.
Przy okazji spotkania z papieżem w mediach pojawiły się spekulacje jakoby kubański dyktator wobec rychłej perspektywy spotkania się ze Stalinem i Pol Potem „odnalazł Jezusa”. Tak przynajmniej twierdzi jego mieszkająca na Florydzie córka. Jak do tej pory Castro złamał wszystkie prawa boskie i ludzkie. Podczas swojej bandyckiej kariery oszukał wszystkich z którymi miał do czynienia:
- Swój naród, któremu obiecał komunistyczny raj a zapewnił nędzę.
- Amerykanów, którzy długo wierzyli, że El Comandante jest idealistą pragnącym obalić dyktaturę Batisty.
- Rosjan, którzy przez całe lata utrzymywali przy życiu niewydolną gospodarczo wyspę- utopię w zamian za obietnicę wywołania rewolucji w Ameryce Południowej.
- Kartel z Medellin, któremu pomagał szmuglować narkotyki do Stanów Zjednoczonych a potem ociął w zyskach.
- Swojego najbliższego współpracownika, lekarza i ludobójcę Ernesto Che Guevarę, którego wysłał do Boliwii, podkablował Amerykanom a następnie wykreował na lewackiego świętego. Dzięki temu debile na całym świecie noszą koszulki z podobizną faceta, który własnoręcznie zabijał więźniów w kubańskim gułagu.
- Swoich własnych zbirów przemycających narkotyki do Stanów. Gdy sprawa się wydała El Comandante bez wahania skazał ich na śmierć po pokazowym procesie w stylu stalinowskim.
- Manuela Noriegę, którego wciągnął do swoich interesów obiecując pomoc w przypadku kłopotów.
Dzisiaj jednak śmiertelnie chory Castro postanowił oszukać diabła i nawrócić się w ostatniej chwili podobnie jak ongiś książę Talleyrand. Wziąwszy pod uwagę kogo wykołował do tej pory z diabłem też może mu się udać.